Shadow

Bateria jest mała i bardzo niebezpieczna – dr Małgorzata Stolarska

bateria

Zwyczajny dzień. Tomek, mąż Kasi i ojciec dwóch dziewczynek: 5-letniej Madzi i 1,5-rocznej Oli, wyszedł rano jak codziennie do pracy. Kasia została w domu, aby opiekować się córeczkami. Od rana świeciło słońce, więc ten zwyczajny dzień zapowiadał się spokojnie i miło. Zaraz po śniadaniu Kasia ubrała dziewczynki i poszły na długi spacer do parku. Po drodze obowiązkowym przystankiem był sklep z zabawkami. Dziewczynki uwielbiały oglądać kolorowe maskotki na wystawie, mogły stać tam nawet i pół godziny.

– Mamusiu, popatrz jaka śliczna laleczka – Madzia była zauroczona zabawką. – Obiecałaś, że kupisz mi jakiś prezencik. Zobacz, jak ona na mnie patrzy, na pewno na mnie czeka – prosiła dziewczynka.

Kasia obejrzała lalkę. Rzeczywiście ładna i właściwie niedroga. Nie dała się długo prosić. Faktycznie, obiecała Madzi nagrodę za grzeczne zachowanie w ostatnim czasie. Weszły do sklepu.

– Popatrz, dziewczynko, to niezwykła lalka, jeżeli naciśniesz na jej brzuszek, będzie się śmiała, jakby była żywa – sprzedawca zachęcał do zakupu. – O, tutaj jest taki malutki mechanizm na okrągłe bateryjki, takie jak do zegarka – poinstruował Kasię.

Miło było patrzeć na szczęśliwą Madzię, kiedy przytulała swoją nową laleczkę. Czas na spacerze mijał bardzo szybko. Mała Ola kilka razy próbowała wyrwać Madzi nową lalkę.

– Mogłabyś choć na chwilę pokazać swoją nową zabawkę siostrze – upomniała ją mama.

– Ale ona rzuci ją zaraz na ziemię i ubrudzi. Pokażę jej w domu – tłumaczyła Madzia i uciekała po parku.

Wróciły do domu później niż zwykle. Mała Ola była już bardzo śpiąca.

– Madziu, pobaw się chwilkę z Oleńką, ja szybko przygotuję jej drugie śniadanie, bo jest już pora spania. – Kasia szybko uwijała się w kuchni, zadowolona, że córeczki na moment zajęły się sobą. Kiedy po chwili weszła do pokoju, Ola bawiła się nową lalką Madzi. Pochwaliła dziewczynki, nakarmiła Olę i położyła ją do łóżeczka.

– Mamusiu, dlaczego laleczka przestała się śmiać? Na pewno Ola ją zepsuła – rozpłakała się Madzia.

– Nie płacz, zaraz zobaczymy, co się stało. To nic. Po prostu wypadła bateryjka. Musi gdzieś tu być. Trzeba jej poszukać. – Obydwie na kolanach zaczęły przeszukiwać dywan, jednak bateryjki nigdzie nie było. – Przypomnij sobie, to taki srebrny krążek, może Ola gdzieś ją rzuciła? – coraz bardziej denerwowała się Kasia. – A może miała ją w buzi? Przecież ona wszystko wkłada do buzi.

– Chyba miała coś w buzi, ale nie pamiętam – broniła się ze łzami w oczach Madzia. – Co teraz zrobimy? Czy nie da się naprawić mojej laleczki?

– Bateryjkę można odkupić, to nie problem, ale jeśli rzeczywiście Ola ją połknęła to może jej zaszkodzić.

Zdenerwowana Kasia zadzwoniła do męża do pracy.

– Nie martw się, to przecież taki mały przedmiot i gładki. Nawet jeśli połknęła, to nic jej się nie stanie. Jutro znajdzie się w kupie. Poza tym, bateria jest okrągła, mogła się gdzieś potoczyć, poszukajcie dobrze pod szafami i łóżkiem – uspokajał żonę Tomek. Poszukiwania bateryjki przerodziły się w dobrą i pożyteczną zabawę. Znalazły się przy okazji różne zagubione dawno skarby i zniknęło trochę kurzu, ale bateryjki nadal nigdzie nie było. Pod wieczór historia z zagubioną baterią nie dawała Kasi spokoju. Tym bardziej, że Ola wstała po południowej drzemce markotna i nie chciała jeść obiadu.

– Może jednak trzeba iść do doktora? – pytała Tomka.

– E tam, przesadzasz – bagatelizował problem Tomek. – Ale jeśli chcesz, to zadzwoń do przychodni, zobaczysz, że nie ma się o co martwić. Jednak lekarz pediatra wcale nie uspokoił młodej mamy.

– Trzeba to koniecznie i natychmiast sprawdzić. Baterie są niebezpieczne, szczególnie jeśli utkną w przełyku albo w żołądku. Proszę jechać z dzieckiem natychmiast do szpitala.

– Ale jak można to sprawdzić? – zapytała z płaczem przerażona Kasia.

– Bardzo prosto. Metalowe przedmioty są dobrze widoczne na zdjęciu rentgenowskim. Nie można się pomylić. Jeśli Ola połknęła baterię, na pewno będzie ją widać. Trzeba prześwietlić brzuch.

– Czy to jej nie zaszkodzi? Przecież promienie rentgenowskie nie są obojętne.

– To prawda. Ale pozostawienie baterii w brzuchu może jej znacznie bardziej zaszkodzić. Nie ma innego wyjścia.

Cała rodzina w ciągu pół godziny znalazła się w szpitalnej poczekalni. Rentgen brzucha wykazał, że bateryjka tkwiła w żołądku Oli, chociaż od połknięcia minęło już kilka godzin.

– Pani doktor, co teraz będzie? Co grozi Oli? – chciała wiedzieć Kasia.

– Proszę Państwa – dyżurna lekarka zaczęła rozmowę z rodzicami. – Baterie są niebezpieczne, ponieważ wypełnia je elektrolit. W kwaśnym środowisku żołądka łatwo ulegają rozszczelnieniu i żrąca substancja wydostaje się na zewnątrz. Jeśli bateryjka zatrzyma się w przełyku lub żołądku przyklejając się do śluzówki, może ją poważnie uszkodzić, a nawet zrobić dziurę w ścianie żołądka na wylot. To bardzo groźna sytuacja, która może skończyć się ciężką infekcją, a nawet śmiercią. Dlatego baterię trzeba wyjąć najdalej w ciągu 4 godzin. Wtedy ryzyko jest najmniejsze – tłumaczyła.

– Ojej – wystraszył się Tomek, do którego dotarło, że zbagatelizował ważną sprawę – przecież minęło już blisko 6 godzin, co teraz będzie? Co grozi naszej córeczce?

– No właśnie i na dodatek bateria nie przesunęła się dalej do jelit. Trzeba jak najszybciej ją wyjąć. Już dzwoniłam po lekarza gastrologa, przyjedzie do szpitala w ciągu kwadransa.

– Konieczna będzie operacja? – zapytała coraz bardziej przerażona Kasia.

– Nie. Wystarczy gastroskopia. Ola jest malutka, więc trzeba będzie ją uśpić, żeby nic nie czuła. Zrobi to lekarz anestezjolog. Wtedy gastrolog wprowadzi do żołądka przez buzię giętką rurkę, czyli gastroskop. Na końcu jest mały koszyczek albo kleszczyki. Przy ich pomocy wyjmie bateryjkę. Przy okazji będzie mógł obejrzeć żołądek od środka i ocenić szkody, jakich mogła dokonać bateria przez te parę godzin. To oznacza, że Ola z mamą muszą zostać w szpitalu, przynajmniej do jutra.

Madzia przysłuchiwała się rozmowie rodziców z Panią doktor. Widziała, jak bardzo są zmartwieni. Za chwilę miała wrócić z tatą do domu, a mama zostawała z Olą w szpitalu. I choć Madzia nie wiedziała o tym, jak jest w szpitalu i co oznaczają wszystkie te straszne rzeczy, które miały spotkać jej siostrzyczkę, to i tak była przerażona.

– Mamusiu, czy to moja wina? Czy to stało się dlatego, że dałam Oli pobawić się moją laleczką? Przecież sama mówiłaś… – zmartwiona Madzia zarzuciła pytaniami mamę.

– Bardzo źle się stało, ale to nie jest twoja wina córeczko, przecież chciałaś dobrze – wyjaśniła Kasia. – Zobacz, tu na ubranku twojej lalki jest taki znaczek. On oznacza, że tą zabawką nie mogą się bawić dzieci, które nie mają jeszcze 3 lat, ponieważ zawiera drobne elementy. Na przykład te guziczki, które łatwo oderwać. Malutkie dzieci mogą je potem sobie włożyć do nosa albo ucha, a nawet się nimi zadławić. Powinnyśmy razem pokazać jej twój prezent i nie spuszczać jej z oczu. Gdybym zauważyła, że Ola dobrała się do bateryjki, nie dopuściłabym do tego, żeby ją połknęła. Teraz najważniejsze jednak, żeby nic poważnego się nie stało. Twoja siostra jest dzielnym maluchem i zobaczysz, że za parę dni będziemy znowu razem w domu.

Ola z mama wróciły do domu po 2 dniach. Bateryjka została szczęśliwie wyjęta z żołądka. W miejscu, w którym leżała, zrobiła się niewielka nadżerka. W domu Ola musiała jeszcze przez 4 tygodnie brać lekarstwa pomocne w procesie gojenia żołądka. Ostatecznie wszystko skończyło się dobrze. Jednak ten pozornie zwyczajny dzień był przykrą nauczką dla całej rodziny. Kasia i Tomek jeszcze długo nie mogli się uporać z poczuciem winy, tym bardziej,
że najwięcej nacierpiała się maleńka, niewinna Ola. A przecież mogło się skończyć znacznie gorzej – aż strach pomyśleć. Zabawki nie zawsze są bezpieczne dla dzieci. Wspólnie z Madzią zrobili przegląd wszystkich zabawek w domu, żeby koszmar tego dnia nigdy więcej się już nie powtórzył.

Artykuł przygotowany przez Fundację Gajusz

Przeczytaj także

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *