Patrząc na aurę za oknem trudno uwierzyć, że mamy połowę lutego, a nie listopadowe dni. Śnieg pojawia się tylko na chwile po czym szybko mija. Temperatury raczej są dodatnie, a wilgotność duża. To wszystko sprzyja chorobom. Od rozpoczęci roku szkolnego moje Chłopaki dwukrotnie dopadło zapalenie krtani. Jednak z kaszlem szybko się uporaliśmy. Choć już tradycyjnie Kacper gorzej znosił chorobę niż Kuba. W zeszłym tygodniu nic nie zapowiadało kolejnego siedzenia w domu. Kubuś chętnie chodził do przedszkola i wracał radosny. We czwartek rano był uśmiechnięty. Po południu mieliśmy iść do kina. Gdy wracałam z pracy odebrałam telefon z przedszkola. Pani prosiła żebym przyszła szybko, bo Kubuś obudził się z gorączką. Zamiast do kina wróciliśmy do domu. Kubuś kilka razy odchrząknął, a poza tym nie miał żadnych innych objawów. Wieczór zrobił się marudny, a w nocy bardzo źle spał. Rano temperaturę miał nadal wysoką. Parę razy zakaszlał, ale nic więcej. Podczas rozmowy z lekarką, pani doktor zasugerowała, że to grypa i kazała z Nim przyjść do przychodni. Po obsłuchaniu Go diagnozę podtrzymała dopóty, dopóki nie zobaczyła Jego gardła. Wtedy orzekła, że to jednak angina. Kubuś dostał antybiotyk, który szybko zadziałał, ale Go osłabił. Ten tydzień spędza w domu. Następny też, bo podczas ferii w przedszkolu zaplanowano remont. Może to i lepiej. Po chorobie łatwiej złapać kolejną infekcje. Tym razem Kacper się nie zaraził, choć odizolować się Go nie dało. Sama zaś zostałam pochwalona przez pediatrę, że nie wpadłam w rutynę. Nie zakwalifikowałam lekkiego kaszlu, który był reakcją na ból gardła, jako podrażnienia górnych dróg oddechowych. Nie zrobiłam odruchowo inhalacji, tylko zdecydowałam się na konsultacje.